- Ludzka solidarność, godność i szacunek są najważniejsze. Razem możemy coś zmienić - tak o wtorkowym Marszu Godności mówili ratownicy z bialskiego pogotowia. To ich kolejna akcja, którą chcą zwrócić uwagę na mobbing ze strony ich szefa Romana Filipa.
Obecnie stacją bialskiego pogotowia na zastępstwo kieruje oddelegowany przez Urząd Marszałkowski Michał Jedliński. Z kolei, Roman Filip został wysłany na kilkumiesięczny urlop. - Obawiamy się, że dyrektor zostanie przywrócony po urlopie. A my chcielibyśmy aby na stałe został pan Jedliński - przyznaje Mariusz Fidura ratownik ze związków zawodowych.
Na wtorkowym Marszu Godności zgromadziło się ponad 100 pracowników bialskiego pogotowia. - Dość mamy takiego traktowania jak do tej pory, dość zastraszania utratą pracy, dość słuchania że jesteśmy oszołomami. Jesteśmy tu aby to głośno powiedzieć - podkreśla ratownik Waldemar Zdańkowski współorganizator marszu.
- Dyrektor Roman Filip wprowadził taką sytuację, że wszyscy baliśmy się, że stracimy pracę. Bo według niego brudna karateka była wtedy gdy było trochę piachu pod wycieraczką, albo cztery komary na szybie. Mieliśmy za to kary finansowe - przypominał zebranym Fidura. Roman Filip nie zgadzał się z tymi zarzutami.
Ratowników popiera za to Riad Haidar, ordynator neonatologii bialskiego szpitala oraz radny wojewódzki. - Pogotowie nie jest zakładem produkcyjnym. Tu liczy się przede wszystkim pacjent. Ratownik musi mieć komfort psychiczny jadąc od pacjenta. A w bialskim pogotowiu nie było godnego traktowania ludzi - uważa Haidar.
Przyznaje że znał sytuację od podszewki już od kilku lat. - Dyrektor kilkakrotnie obiecywał poprawę, ale niezadowolenie ratowników było coraz większe - zaznacza ordynator w bialskim szpitalu. Obecnie w pogotowiu trwa kontrola zarządzona przez urząd marszałkowski. - Liczę że to rozwiąże problem i koledzy z pogotowia doczekają się godnych warunków. Bo jestem przeciwnikiem traktowania ludzi bez godności, obojętnie na jakim stanowisku. To żadne rządzenie - dodaje Riad Haidar.
Oddelegowany przez marszałka Michał Jedliński ma uspokoić ten konflikt. Ratownicy są z niego zadowoleni. - Teraz jest świetnie, jest spokój, wszyscy chodzą uśmiechnięci. Pan dyrektor do nas przychodzi i rozmawia, obiecuje że przyjrzy się problemom o których mówimy. Widzimy ogromną zmianę - podkreśla Waldemar Zdańkowski. O tym czy na stanowisko wróci Roman Filip, zdecyduje kontrola od marszałka.
Tymczasem, ratownicy postanowili o sprawie poinformować również inne instytucje. - Opracowaliśmy dokumenty - dowody na mobbing. Są tu nagrania, zdjęcia, pisemne oświadczenia pracowników, relacje świadków. Do tego lista z podpisami w sprawie odwołania dyrektora Romana Filipa. Wysyłamy to m.in. do Rzecznika Praw Obywatelskich, Prokuratury Generalnej i inspekcji pracy. Teraz nie ma wyjścia, ktoś się tym będzie musiał zająć - stwierdza ratownik Mariusz Fidura. We wtorek, po przemówieniach na Placu Wolności, ratownicy przeszli do stacji pogotowia, gdzie wręczyli dokumenty z dowodami na mobbing urzędnikom od marszałka, którzy przeprowadzają tu kontrolę.